Wyjeżdżamy na Islandię w szczycie sezonu. Cały terminal jest wypełniony po brzegi samochodami. Wszelkiej maści kampery i przede wszystkim auta terenowe od tych najmniejszych do potężnych ciężarówek 4×4 i 6×6 z zabudowami mieszkalnymi.
Podjeżdżamy pod bramki, podajemy bilety; pani nad czymś myśli, ale w końcu kieruje nas na właściwą rajkę. Bilety mieliśmy zakupione na samochody o wysokości do 1.9 m, a mieliśmy wyższe (około 2,35 m). Oczywiste jest, że wysokość na promie nie jest co do centymetra, ale może to czasem spowodować jakiś problem. Na szczęście wjeżdżamy w rajkę wysokich ciężarówek więc nie ma problemu.
Rozpoczyna się długi proces wjeżdżania na prom i ustawiania samochodów przez obsługę. Parkujemy na centymetry z każdej strony.
Po kilkunastu przeprawach promowych polecam wszystkim przygotowanie wcześniej niezbędnego bagażu do ręki, szybkie zabranie i poszukanie swojej kabiny. Gdy zaparkuje samochód z tyłu uniemożliwi to otwarcie bagażnika, a gdy pojawi się auto z lewej strony może to uniemożliwić wyjście z auta. Stąd takie ważne jest ogarnięcie wszystkich gratów przed wjazdem.
Przyznam, że nigdy jeszcze nie widziałem tak upchanych samochodów na decku. Doszło do tego, że osoby z lekką otyłością miały problem z przejściem między zaparkowanymi autami.
Prom startuje o 12.00; przed nami 48 godzin rejsu. W okresie letnim prom nie zawija do Bergen, ani nie zatrzymuje się na Szetlandach. Następny krótki postój będziemy mieli dopiero na Wyspach Owczych w Torshavn.
W Torshavn jesteśmy na drugi dzień po południu. Postój trwa tylko około godziny więc nie ma szans na odwiedzenie stolicy Wysp Owczych. Przy innej konfiguracji biletu można zostać 2 dni na Wyspach Owczych i później dalej ruszyć na Islandię.
Pobyt na promie