Japonia, Rosja 2017 – dzień 2

9.30 – 21.30, granica łotewsko-rosyjska (Łotwa)

Od rana spokojnie przemierzałem Litwę i Łotwę. Przejechawszy te dwa kraje już kilkakrotnie, nigdy nie widziałem policji czającej się na kierowców i zatrzymującej ich do nieuprawnionych kontroli. Podobnie było też podczas tego przejazdu. Nie widziałem żadnego patrolu. Policja w tych krajach zajmuje się przestępcami, a nie kierowcami.

Podobnie jest z organizacją dróg i obwodnic. Każde miasto i niemal każda wieś posiadają swoją obwodnicę lub droga jest poprowadzona z dala od domostw. To następny przykład logicznego myślenia, którego brakuje w Polsce. Kraje te również nie są imperium producentów znaków i normalnie można obserwować zmieniające się krajobrazy, a nie tysiące niepotrzebnych znaków drogowych.

W tempie 90 km/h przejechałem dwa kraje i po południu zajechałem pod granicę. W związku z tym, że wiza rozpoczynała się od godziny 0.00 skorzystałem z ostatniego darmowego wi-fi w lokalu przed granicą. Poczekałem trochę na parkingu i o 21.30 podjechałem pod granicę.

W swoich dotychczasowych podróżach jadąc do Rosji jechałem zawsze przez Ukrainę. Nigdy nie było żadnych problemów z wyjątkiem wyprawy w 2015 roku kiedy Rosjanie bardziej skrupulatnie podeszli do kontroli bagażu. Było to związane z trwającym konfliktem zbrojnym, ale odprawa zabrała mi tylko godzinę zamiast normalnych 15 minut.

W tym roku uznałem, że lepszym rozwiązaniem będzie ominięcie Ukrainy i przejazd od razu do Rosji. Granica UE-Rosja wydawała się przyjaźniejsza.

Faktycznie gdy o 21.30 podjechałem na granicę stało kilkanaście samochodów i było widać posterunek rosyjski. Nawet miałem obawy, że do posterunku dotrę przed godziną 0.00 i będzie trzeba zjechać na pobocze, aby poczekać kilkanaście minut do 3 lipca.

Okazało się jednak, że kolejka przesuwa się co godzinę o kilkanaście metrów. Na początku nikt nie brał pod uwagę, że może to potrwać tak długo, ale ostatecznie na granicy spędziłem 16 godzin.

Rosjanie to bardzo spokojna nacja, zupełnie ich nie irytowało, że czekają na wjazd do swojej „matuszki Rosiji” tyle godzin. Stali karnie w kolejce z dziećmi i staruszkami. Nie zabrzmiał nawet jeden klakson dla przyśpieszenia odprawy.

Gdy rano, po kilkunastu godzinach przyszła kolej na mnie wszystkie sprawy papierowe załatwiłem przez 20 minut, a pozostałe 20 minut to było oczekiwanie na celniczkę, która ostatecznie pobieżnie spojrzała na samochód. W Rosji zasadą jest, że należy otworzyć wszystkie otwory (drzwi, schowki, skrzynie itp.) w samochodzie i celnik do nich zagląda. Te czynności trwają zwykle bardzo szybko gdy na każdym stanowisku jest celnik; w naszym przypadku celnik obsługiwał sześć stanowisk.

Nie wiem w jakich kategoriach można określić tak długie oczekiwanie na odprawę. Nie był to na pewno strajk, bo w tym kraju strajki nie istnieją, nie był to też „strajk włoski”, gdyż celnik nie przykładał się zbytnio do przeszukania samochodu. Może faktycznie jakaś część celników była na „lewych zwolnieniach lekarskich” i nie miał kto odprawiać.

Ostatecznie 16 godzin oczekiwania i tak było niczym przy 3 dniach jakie spędziłem kiedyś w porcie na granicy Iranu.

Nocleg na przejściu granicznym.