Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 7

8.30 – 20.30, za Atbasar (Kazachstan)

Dzisiaj najważniejsza jest naprawa szyby. Jedziemy jeszcze około 120 km. i docieramy do Qostanai. Miejscowy kierowca doprowadza nas do warsztatu gdzie Rosjanin (obywatel Kazachstanu) sprawnie zakleja pęknięcie. Szyba wygląda jak nowa i możemy ruszać dalej.

Kazachstan poczynił ogromne postępy w budowaniu i remontowaniu dróg. Wszystkie główne trasy są pokryte wyśmienitym asfaltem i często są trasami dwupasmowymi mimo, że ruch nie jest duży. Niewątpliwie działania takie podyktowane są logicznym spoglądaniem w przyszłość czego brakuje polskim budowniczym dróg.

Wjeżdżamy w środek kazachskiego stepu i temperatura robi się zabójcza; 42ºC w cieniu to nasza codzienna dawka. Monotonny krajobraz, ciągła myśl o wypiciu zimnego napoju i schowaniu się w cieniu. W takich warunkach pokonujemy kilometry.

Na jednej ze stacji paliw gdzie zaopatrujemy się w napoje podchodzi do mnie Kazach i pokazuje mi, że nie mam tylnej tablicy rejestracyjnej. Nagle na początku podróży i gdzieś w środku stepu zgubiłem tablicę i pojawia się problem. Być może brak tablicy nie spowoduje problemów na przejściu granicznym, ale pewności co do tego nie mam. Szybko obmyślamy jakiś plan, ale od ostatniego postoju gdzie tablica chyba jeszcze była przejechaliśmy 150 km. Nikt z nas nie notuje sobie w pamięci czy tablica jest na miejscu więc nawet nie wiem czy nie przejechałem bez niej dłuższego dystansu. Rozważam, aby wrócić i szukać jej po drodze, ale to też jest bez sensu, bo powiew powietrza mógł ją zwiać gdzieś dalej od trasy.

Zachowanie Kazacha jest trochę dziwne, bo pokazał mi brak tablicy i zaraz zniknął na stacji. Wraca w trakcie naszej ożywionej rozmowy i wyciąga z auta moje blachy. Trudno opisać jak się ucieszyłem, nie było słów jakimi można było mu podziękować. Ogromnie wdzięczni podarowaliśmy Kazachowi nasze polskie trunki i radośnie pojechaliśmy dalej.

W tych stepowych warunkach dojechaliśmy za miejscowość Atbasar, zjechaliśmy głębiej w step i rozbiliśmy biwak.

Wieczorem odwiedza nas jeszcze Kazach na koniu z pytaniem czy nie widzieliśmy jego dwóch klaczy, które poszukuje od dwóch dni. Niestety nie widzieliśmy jego zguby, ale wizyta była miła i jakże egzotyczna dla nas Europejczyków.

Nocleg w stepie.